Jest to pewien odwieczny dylemat, który człowiek stawia sobie, naturalnie szeregując sobie otaczający go świat w niedające się rozwiązywać sprzeczności – dylemat podobny do rozważań w stylu: „pies czy kot” lub „jajko czy kura”. Oczywiście najlepiej, gdy uroda i inteligencja idą ze sobą w parze. Jest to pewien wzorzec kulturowy, który każdy chciałby uosabiać, oraz posiadać partnera, którego znamionują wyżej wymienione cechy. Zwolennicy tezy o wyższości inteligencji wskazują – w dużej mierze słusznie – że uroda z czasem przemija i nic po niej nie pozostaje. Przeciwnicy replikują, że z wiekiem zanika także inteligencja – i Ci też mają sporo racji, choć nie wszystkie przypadki to potwierdzają. W każdym razie osoba całkowicie pozbawiona jednego z tych dwóch elementów zawsze w oczach ludzi będzie w jakiś sposób „wybrakowana”, niepełnowartościowa. Właściwy dzisiejszym czasom pęd ku „doskonałości” sprawia, że ludzie mający poczucie wybrakowania w jednym z tych względów, często popadają w kompleksy i obniżone poczucie własnej wartości. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że raczej ludzi martwią ewentualne braki w sferze urody, niż inteligencji – co w sposób znamienny pokazuje jaka jest hierarchia wartości współczesnej rzeczywistości.