Tak nie jest, a raczej być nie musi jeśli nauczymy się doceniać walory korzystania tylko ze sztucznej przynęty. Pierwszym z nich będzie koniec kłopotów ze zdobyciem żywej przynęty, wielka ulga dla naszych matek, żon, dzieci, tak często obarczanych zakupem ochotki, białych czy czerwonych robaków. Brak czy popsucie się ochotek nie zabierze nam dnia czy godzin, które moglibyśmy spędzić na lodzie łowiąc ryby. Uzbrojeni w blaszki i odpowiednią wędeczkę będziemy zawsze przygotowani do wyjścia czy wyjazdu. Drugim atutem będzie z całą pewnością nasza większa aktywność w łowieniu jak takim. Musimy tylko przyzwyczaić się tylko do łowienia na stojąco i odpowiednio do niego przygotować. Ja używam plecaka połączonego z taborecikiem, który służy jako siedzisko tylko w czasie wypoczynku czy posiłku. W lewej ręce nosze świder czy pierzchnię, w prawej wędkę z błystką. Taki system pozwoli nam na znacznie szybsze przemieszczanie się po lodowej tafli i obławianie kolejnych otworów, nie tracimy czasu na rozłożenie siedziska.